wtorek, 5 maja 2009

Mały świat Juranda



Mały świat Juranda

Na dnie doliny
Krakowskiej ziemi
Mieszkam tam z żoną
I dziećmi swymi.

A każdy człowiek
Co dom mój przyjdzie,
Nigdy ode mnie
Głodny nie wyjdzie.

Drzwi mego domu
Stoją otworem
O każdej porze;
Rano, wieczorem.

Jestem kowalem,
A chodzi o to,
Że stal przekuwam
W prawdziwe złoto.

Płatnerz i kowal
To me zawody,
Prowadzę warsztat
W czas złej pogody.

Odkuwam miecze
Dawnych rycerzy,
Kto mnie odwiedzi,
Ten w to uwierzy.

Piękna pogoda
Goni mnie w pole;
Jak dziad i ojciec
Uprawiam rolę.

Złomowej stali
Jest pełno wszędzie,
Biorąc ją w ręce
Wiem co z niej będzie.

Tworzę z niej miecze,
Szable kozackie,
Czekany, szpady,
Noże pirackie.

To tajemnica
Zawodu mego,
Abym mógł stworzyć
Piękno z niczego.

I będę tworzyć
Przez wiele lat,
By moje prace
Podziwiał świat.

Zaś wieczorami
Myśli swe piszę,
Gdy wszyscy zasną,
Mam wtedy ciszę.

Me strofy mówią
O życia trudach,
O nieprawościach
I ziemskich brudach.

Niektóre wiersze
Humorem zacznę,
Kładę na papier
Jak na świat patrzę.

Konie, szermierkę,
Krzepę też miałem,
Tak też Jurandem
W końcu zostałem,

A prawe oko
Zabrał mi Bóg,
Me życie pełne
Ciernistych dróg,

Bo w ciężkich czasach
Przyszło mi żyć,
O lepszym życiu
Możemy śnić.

1982r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz