środa, 13 maja 2009

Mały świat Juranda




Na dnie doliny

Krakowskiej ziemi
Mieszkam tam z żoną
I dziećmi swymi.

A każdy człowiek

Co w dom mój przyjdzie,
Nigdy ode mnie

Głodny nie wyjdzie.

Drzwi mego domu

Stoją otworem
O każdej porze;
Rano, wieczorem.

Jestem kowalem,

A chodzi o to,
Że stal przekuwam
W prawdziwe złoto.

Płatnerz i kowal

To me zawody,
Prowadzę warsztat
W czas złej pogody.

Odkuwam miecze

Dawnych rycerzy,
Kto mnie odwiedzi,
Ten w to uwierzy.

Piękna pogoda

Goni mnie w pole;

Jak dziad i ojciec
Uprawiam rolę.

Złomowej stali

Jest pełno wszędzie,

Biorąc ją w ręce

Wiem co z niej będzie.


Tworzę z niej miecze,

Szable kozackie,

Czekany, szpady,
Noże pirackie.

To tajemnica

Zawodu mego,

Abym mógł stworzyć
Piękno z niczego.

I będę tworzyć

Przez wiele lat,

By moje prace

Podziwiał świat.


Zaś wieczorami

Myśli swe piszę,

Gdy wszyscy zasną,

Mam wtedy ciszę.


Me strofy mówią

O życia trudach,

O nieprawościach
I ziemskich brudach.


Niektóre wiersze

Humorem zacznę,

Kładę na papier

Jak na świat patrzę.


Konie, szermierkę,

Krzepę też miałem,

Tak też Jurandem

W końcu zostałem,


A prawe oko

Zabrał mi Bóg,

Me życie pełne
Ciernistych dróg,


Bo w ciężkich czasach

Przyszło mi żyć,
O lepszym życiu

Możemy śnić.


1982r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz